To nie pierwszy raz

Chowam się, bezpieczny w szkle, 
W głębi duszy wiem to żaden lek,
Chowam się, subtelnie stapiam z tłem 
Pod pretekstem że tak właśnie chcę,
Tak…

Nawet jeśli znów pogrążę się,
Nawet jeśli gdzieś na samym dnie,
Skulonego beznadziejnie, spotkasz mnie 
To nie pierwszy raz w moich dłoniach świat
W moich oczach blask
Nawet jeśli cios ugodzi mnie,
pod zasłoną ciężkich powiek, wiem…
Będę miał odbity w oczach blask

Anastasis ~ To nie pierwszy raz

(tym)czasowa praktyka względności

Względny jest ten czas
gdzie jeszcze wciąż
mieści się tyle z nas
I względne jest TO
jak ten sam świat
inaczej widzi każdy człowiek

Względny jest ten czas
czas trwania spraw
chociaż świat tak samo kręci się
A jednak często wysoko w przestworzach
przyspiesza tak
I zwalnia gdy twarda ziemia jest mym łożem

I gdzieś głęboko w sercu mi się łudzi
choć trudno wierzyć w TO
że ten czas
nie skończy nigdy się
Nie! Nie! Nie! Nie!
Nawet gdy świat
iluzji świat
zniknie w mojej głowie

podłoga

Bliskie spotkania z podłogą
nauczyły mnie mnogo

Gdybym wiedział że upadnę
to bym się położył
Lecz nigdy nie zgadnę
jaka się historia stworzy

I całe szczęście!

Wdzięcznym za te niespodzianki
na podłodze
dowiedziałem się najwięcej
ciągle w drodze
już nie prędzej

Zdejmuję drzwi – czuję Przestrzeń
wyraźnie

fizyka duszy

schodzę po schodach Kelvina
coraz niżej…
i niżej…

zbliżam się do zera
coraz bliżej…
i bliżej…

Mimo to faluję jak Schrödinger śpiewa
Odnaleźć się nie mogę, bo Heisenberg nie da
Wysyłam energię tak jak Plancka kwanty
Lecz każda cząstka spotka drugą – anty

Nigdy się nie zatrzymam, choćbym bardzo chciał
Fluktuacje próżni, promieniowanie tła
Jestem gdzieś w pobliżu, lecz nikt nie wie gdzie

W zwiniętym wymiarze
W równoległym świecie
Albo w czarnej dziurze
Na pewno nie w biurze

dobre zmiany

kiedy kolana bolą
herbata jest zbyt mocna
a wibracje masują umysł

to bez znaczenia
można być razem bez mówienia
sowa w spółkę się zmienia

na wyspie ciszy
w oceanie miasta
bo to się liczy
co w/z nas wyrasta

Neutrina

Rzeczywistości neutrina
przelatują przeze mnie jak przez sito
Czy to moja wina?
Lotto mi to

Mnóstwo powagi
spraw wielkiej wagi
słowa: Odwagi!
A król jest nagi..

Nawet gdy piszę
Wdychając ciszę
Słów nie rozumiem
Pojąć nie umiem

Wszystko waży tyle co piórko
Nawet to biurko
prawie nic

Wdycham i wydycham
Prawie że znikam
Same neutrina
Tak, to moja wina

Bo siedzę bez czasu
nie myślę wśród hałasu
pusty jak rzeszoto

Tak się dzieje oto
Tak już miało wielu
Zaniechali podróży – dotarli do celu


koła

Cóż że kółko wokół Słońca
Kosmos i tak nie ma końca
Się rozszerza, a my z nim

Czasem ubranie od trendu odstaje
Uparte w miejscu zostaje
Zmieścić się w nim nie daje

Tak mnie nosi
że kręcę się wokół własnej osi
co chwilę noc i znowu dzień
jak się nie obrócę i tak rzucam cień

Taka jest uroda wszechświata
że wszystko dookoła lata
od kwazarów aż po kwarki

Nie bierz tego na barki
Rozluźnij się, nie bądź jak jeż
Wszystko mija, TO też


20 19 ..

ktoś zaczyna odliczanie?
18 17
czy się coś za chwile stanie?
16 15
coś się kończy coś zaczyna?
14 13
skąd ta moja głupia mina?
12 11
ach, pomysły się skończyły?
10 9
zamiast przodów widzę tyły?
8 7
czy potrafię tak inaczej?
6 5
zwykle były plany raczej?
4 3
wiem co robić gdy to robię?
2 1
zaraz sprawdzę, powiem Tobie!
0

I co?!
TO!!!

Wszechświat nie wie że tu byłem
Pierdnął tylko gwiezdnym pyłem
Rzygnął tęczą, idzie sobie
Nowy Rok jest tylko w głowie