Dzień mamy
i noc
pod grubą warstwą czarnych dziur
świta mi myśl
że i ten wierzch
w pewne południe
czeka zmierzch
A póki co
na północ od gwiazdy
zwijam przestrzenie w cienkie struny
nikną pory
dziwny to stan
anim zdrowy anim chory

Dzień mamy
i noc
pod grubą warstwą czarnych dziur
świta mi myśl
że i ten wierzch
w pewne południe
czeka zmierzch
A póki co
na północ od gwiazdy
zwijam przestrzenie w cienkie struny
nikną pory
dziwny to stan
anim zdrowy anim chory
sen mi się śni
niezależnie od nocy
i dni
a myślałem żem przebudzony
wezmę więc kocyk
albo prześcieradło
nakryję ducha
gdyby lunatykujące ciało spadło
patrz
słuchaj
i wiedz – to wszystko mary
śnię ten sen
czasem świadomie
chwilowe zen
w mojej komie
Dorosłość nie oznacza wciągania jak odkurzacz okruchów mądrości i porad kosmetycznych. To czas odnajdywania własnych prawd.
~ Pam Druckerman, Piękna czterdziestoletnia
Nie planuj przyszłości, bo za sekundę nie będzie tego, który planował
Życie jest tym co się dzieje, kiedy ty planujesz coś innego
~ Marcin Fabjański, Uwolnij się!
oprócz praw
i lew
jest w okolicy
mimo braw
ten zew
wciąż bije z licy
ślepy traf
go wbrew
wiedzie ulicy
żadnych gaf
to szef
a wszyscy dzicy
STOP!
Kij w szprychy!
Nie nakręcaj psychy!
Zacznij od nowa
Święto to umowa
Dziś o świcie
przypłynęło do mnie morze
szumiąc niezbyt skrycie
pomyślałem
a może
złudzenia tylko tworzę?
Przecież spałem!
Zgiń! Przepadnij nocna maro!
O boże!
Naprawdę wokół mokro i szaro!
A ja sam w łupince świadomości
co przecieka…
Nie ma gdzie uciekać
Poddaję się rzeczywistości
nie jestem przecież z cukru
chociaż’m słodki
robię żagiel z białej flagi
płynę dalej nagi
jaźni środkiem
chleb moczony w wodzie
o słońca wschodzie
chrzęst myśli pod zębami czasu
zużyta maszyna – coraz więcej hałasu
jesteśmy niewymienni
podparci kijami myśli
albo ich braku
w ignorancji niezmienni
bośmy przyszli
bez strachu
co mi jeszcze trzeba
oprócz tego chleba
zbyt twardego nieco
nim się kruki zlecą?
może krótkiej chwili
w ciszy
tej jednej kropli…