kruchość

aż dziw
jak to działa
jak to się trzyma kupy

chociaż wiadomo
że ciała
to są chodzące trupy

malutki błąd
często niezawiniony
i wszystko w kąt
i wiążą się kokony

cóż
przed oczami kino
a w tle
wciąż sypie się domino

nie

pierwsze słowo to bunt
największa motywacja
czyja będzie racja

znów moje i twoje
wyraźne granice
bronione w panice

wszystko ok
tak to działa
gdy są ciała

wciąż uspokaja
widok od kuchni
nawet gdy buchnie

0K

całkowite zatrzymanie
jest podobno niemożliwe
wbrew fizyce

zawsze będzie jakieś drganie
drażliwe
w psychice

czyli znów równowaga
balans bieli
czerni
szarości

świadomość naga
nic już nie dzieli
wierni
nicości

my

rysowani drżącą kreską pamięci
czterogłowi
ośmioręcy

dążący w różne strony świata
koniuszkami palców
głaskając wrażliwe

zapominając pojęcia
dziecko mama tata

niemożliwe

kwanty

kwant
dwa kwanty
jeden za
drugi anty

gdy pierwszy fika
ten inny gdzieś znika
śladu brak
po nie
po tak

bez imienia
bez nazwy
miejsce zmienia
nie zginie
utonie
wypłynie

jak?

jak ty to robisz?

to tylko energia
cząsteczki
fale
dostrojony odbiornik
ale
nadajnik nieznany
choć kochany

wrak

nawet wrak
gdy stoi tak
jest jakby znak
niczego brak

kogo obchodzi
że nie ma łodzi
każdy się godzi
po wodzie brodzi

aż strach tak pusto
słów brak jest ustom
spójrz prawdzie w lustro
głowo kapusto