(roz)mowa

Kiedy podniosłem głowę, nasze oczy spotkały się

– Cześć – powiedziałem – miło Cię znowu widzieć
uśmiech
– Wiesz co,  jak się tak uśmiechasz – zniżyłem głos – zastanawiam się często, o czym tak naprawdę myślisz, co jest tak głęboko, na dnie w Twoim sercu
– głowa przechyliła się lekko na bok, powieki lekko przykryły oczy
– … bo mam wrażenie – kontynuowałem – że ja Cię jeszcze do końca nie znam
źrenice rozszerzyły się,  powieki przestały mrugać
– Tyle lat, a ja dowiaduję się ciągle o Tobie nowych rzeczy, nie przestajesz mnie zaskakiwać. I to nie zawsze pozytywnie! – dodałem z przekąsem
oczy zamieniły się w szparki, zobaczyłem wyszczerzone zęby
– I co się tak kiełczysz? – warknąłem – ale przynajmniej nie ma nudy – skwitowałem pojednawczo
twarz uspokoiła się, rysy zmiękły
– I co ja mam z Tobą zrobić? – zapytałem retorycznie – nie ma wyjścia… potrzebujemy się dogadywać, akceptować to, co się zmienia, próbować zrozumieć, darzyć uczuciem, trzymać się razem – bo rozstać możemy się tylko raz, nie będzie powrotu…

Przerwałem, bo do łazienki niepostrzeżenie weszła żona

– Co tak się gapisz w to lustro? – zapytała podejrzliwie – Narcyz jakiś jesteś czy co?

Odwróciłem głowę z uśmiechem, nasze oczy spotkały się

– Wiesz co, jak się tak uśmiechasz – powiedziała nagle – zastanawiam się często, o czym tak naprawdę myślisz…